piątek, 28 lipca 2017

Od Czarnej Wrony "Sama tu jesteś?" cz.1 (cd. Kosowe Oko)

Klan Deszczu
     Obudził mnie potencjalny posiłek. Były to gołębie, które wleciały przez dziurawy dach stodoły i nie zauważyły pogrążonej w głębokim śnie czarnej kulki, czyli mnie. Odganiały siebie nawzajem, latały we wszystkie strony unosząc w powietrze kłęby kurzu zebranego tu od lat. Przeciągnęłam się na moim posłaniu z beli siana i ziewnęłam szeroko. Ale miałam sny, pomyślałam. Kto to słyszał o psach w kosmosie? Zeskoczyłam cichutko na drewnianą podłogę poddasza i przyczaiłam się na fruwające jedzenie. Wciąż mnie nie dostrzegają. Prawie szurając brzuchem po ziemi, jak to robią starsi,  zbliżyłam się do tych tłuściutkich kąsków. Szybkie poderwanie z miejsca... i nic. W łapach pozostały tylko pióra. Połowa spłoszonych ptaków wyleciała na zewnątrz, reszta dowiedziała się o mojej obecności i tyle z polowania tutaj. Delikatnie mówiąc "niezadowolona" z porażki, zeszłam po stromych schodkach na dół, po czym przecisnęłam się na podwórze przez dziurę w drzwiach. Udało mi się dopiero później złapać kilka nornic, ale ile to przy całym gołębiu? Czas iść dalej, na tej małej, odludnej farmie na pewno nie chcę zagrzać miejsca. Na kilka nocy w porządku, ale na resztę życia? Nie ma mowy!
     Poszłam dalej, drogą przez pobliski las. Wrócił mi dobry nastrój. Szłam żwawym krokiem, podskakiwałam raz po raz, próbując złapać przelatującego owada. W powietrzu czułam głównie mocny zapach sosen, wymieszany z innymi roślinami plus domieszka zapachu zwierząt stąd. Obym tylko nie wpadła tu na nic większego. Wskoczyłam na pieniek jednego z drzew i pomknęłam w górę, mocno wczepiając się pazurami w drewno. Zauważyłam nad sobą kosa. Może warto jeszcze raz spróbować upolować ptaka? Zaczęłam poruszać się dużo wolniej, ciszej i bardzo ostrożnie. Dystans między mną, a ofiarą był coraz mniejszy. Już-już myślałam, że się tym razem uda, ale byłam trochę za głośna. To niestety wystarczyło. Kos odleciał. Usiadłam na gałęzi zawiedziona. Znowu...  
    Popatrzyłam na następne drzewa. Skakały po nich wiewiórki. Przyglądałam im się chwilę. Chyba nie mam ochoty się z nimi ganiać dzisiaj. Innym razem. Zeszłam z powrotem na ziemię i ruszyłam dalej przed siebie, podziwiając leśne krajobrazy. Szkoda, że drzewa zasłaniają większość widoków. Po drodze próbowałam jeszcze szczęścia w łapaniu drobnych zwierzątek, ale udało się tylko raz. Znów chude, mysie mięso.
     Zatrzymałam się przy ścieżce, na skraju lasu. Wypatrzyłam nagrzany słońcem kamień, zdecydowałam, że odpocznę na nim. Wyczyściłam tam językiem futerko i wyciągnęłam zeń kilka rzepów. Może jednak powinnam uważać, w które krzaki wskakuję? Postanowiłam chwilę powygrzewać się na tej skale, w przyjemnym ciepełku. Położywszy się, powtarzałam sobie "Tylko chwilka, tylko chwilka", ale zamknęłam oczy i zasnęłam twardym snem. 
***
- Mała, wstawaj! - usłyszałam głos jakiegoś dorosłego kocura.
Poderwałam się i uskoczyłam w bok.  Znalazłam się na trawie, ledwo zdołałam wylądować na czterech łapach. Popatrzyłam na nieznajomego. Duży nie wyglądał, jakby miał zamiar atakować, ale też nie był uśmiechniętym przyjacielem.  Nie potrafiłam odczytać intencji tego złotookiego kota .
- Sama tu jesteś? - zapytał.
Pokiwałam twierdząco czarnym łebkiem, odsuwając się kawałek.
- Ja tylko chciałam odpocząć na tym drzewie - zaczęłam się tłumaczyć przestraszona. 
- Spałaś na kamieniu.
- Tak? - zdziwiłam się. - Znaczy.. Tak, oczywiście! Chodziło mi o kamień - głupie przejęzyczenie.
- Nie bój, się mnie - powiedział kocur spokojnym głosem. - Jak ci na imię? 
- Czarna Wrona - przedstawiłam się cicho.
<Kosowe Oko?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz