niedziela, 6 sierpnia 2017

Od Białego Liścia "Bolesne Wspomnienia" cz.3 (c.d Księżycowy Cień)

Klan Mgły
Kocur znieruchomiał po mojej wypowiedzi. Zdawał się być zakłopotany. Milczał przez chwilę, po czym się odezwał:
- Em... T-tak, taak jjasne. - Z trudem wypowiadał słowa. - Ja... Jestem Księżycowy Cień. - Rzekł po chwili.
- Tak... - powiedziałam pod nosem, zamyślając się w własnym umyśle. 
- Idź więc. - Odparł, śmielej niż wcześniej. - Jeśli chcesz, możesz zatrzymać się tu w drodze powrotnej.
- Rozważę to. - Powiedziałam, wiedząc już że będę musiała się zatrzymać po zioła. - Żegnaj. - Dodałam ruszając w stronę magicznego kryształu.
- Żegnaj - rzekł na odchodne. 

***

Zamieć śnieżna nasilała się z każdą sekundą, jednak nasiona maku znieczuliły moje zmysły. Nie czułam zimna. Zauważając wgłębienie w białym pustkowiu, ucieszyłam się. Weszłam do środka. Ciemność ogarnęła moje ciemne ciało. Ustawiłam się w dobrze znanym mi miejscu, po czym zaczęłam czekać.

***

Grotę rozświetliło blade, błękitne światło. Po otrzymaniu znaku, położyłam się obok kryształu, dotykając czołem przedmiotu. Zamknęłam oczy.
    Byłam na dziwnie znajomych polach, ale za nic nie mogłam przypomnieć sobie gdzie owe miejsce się znajduje. Wiatr delikatnie muskał moją sierść, wprawiając w ruch złote kłosy zboża. W powietrzu roznosił się znajomy zapach. Przed moimi oczyma zaczął pojawiać się biały cień, zmieniający się w kocią sylwetkę. Przede mną stał wysoki, śnieżnobiały, muskularny kot z złotymi oczyma oraz urwanym kawałkiem lewego ucha. 
- Zapamiętaj to miejsce - rzekł kocur, donośnym tonem. - To tutaj krew splami ziemie. To tutaj wiele kotów odda swoje życia. - Mówił z powagą, a jego złote oczy świdrowały moją duszę. - Nie... - koniec zdania przerwał donośny ryk. Ryk wielu cierpiących kotów. 
    Otworzyłam oczy. Po chwili zorientowałam się co przed chwilą przeżyłam. Przodkowie się ze mną skontaktowali. Pierwszy raz od... zawsze? Światło magicznego kryształu zaczynało słabnąć. Podniosłam się z ziemi i wyszłam z groty. Zimno uderzyło mnie po sekundzie bywania na zewnątrz. Mak przestał działać.

***

Wchodziłam na tereny Klanu Śniegu. Osłabła z sił po podróży wlokłam się przez wysokie trawy. Po chwili poczułam dziwną woń. Podniosłam łeb, po czym otworzyłam pyszczek by lepiej poznać zapach. Gdy uświadomiłam sobie co takiego może czaić się w zaroślach było już za późno. Z gąszczy wyskoczył rudy lis. Chwycił mój grzbiet potężnym pyskiem i zaczął szarpać. Sycząc z bólu próbowałam go sięgnąć moimi pazurami, jednak był za daleko. Jego kły wbiły się głębiej w moją skórę, ale po chwili stało się coś niespodziewanego...
<Księżycowy Cień? Jaka niespodzianka? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz