środa, 9 sierpnia 2017

Od Kosowego Oka "Deszcz" cz. 3 (cd. Księżycowy Cień)

Klan Deszczu
- Kimś, kto nie życzy sobie takiego powitania - odpowiedział niezbyt sympatycznym tonem głosu. Zaczął się wiercić, probując wyzwolić się spod moich łap. Wbiłem mu mocniej pazury w plecy, cicho sycząc. Nie znosiłem bezczelnych kotów. Jeśli uważał swoje chamstwo za zabawne, był w wielkim błędzie.
Nie chciałem jednak trzymać go bez wyraźnego powodu w niewoli, więc ostatecznie z lekkim pchnięciem go w bok i prychnięciem, zlazłem z jego pleców.
- Kim jesteś? - powtórzyłem pytanie, nie odrywając od niego upartego wzroku. Nie wyglądał na szczególnie przejętego swoim zachowaniem. Kto go wychowywał?
- Nazywam się Księżycowy Cień - zawahał się, po czum dodał: - A ty kim jesteś?
- Kosowe Oko - Odrzekłem, prostując się dumnie. Nie ukrywam, patrzyłem na niego z wyższością nie tylko przez wzrost i większą siłę, ale i również przez wyraźny brak znajomości kodeksu wojownika z jego strony. - Co tu robisz? To tereny Klanu Deszczu.
- Nie wiedziałem o tym - odrzekł, spuszczając wzrok, ale wciąż zdawał się mówić do mnie tonem pozbawionym choćby grosza szacunku
- Przybywam z... - Urwał, po czym uniósł łapę w kierunku znanym mi od małego. W kierunku mroźniejszych rejonów. - Stamtąd.
- Klan Śniegu? - zapytałem, nie do końca wierząc w to, że nie podał po prostu pełnej nazwy. Koty stamtąd były od zawsze niezwykle butne i szczyciły się swoimi dokonaniami w boju.
- Tak się nazywa? - Westchnął - Utraciłem pamięć. Wiem tylko tyle, że kiedyś tam mieszkałem.
- Ach, tak - miauknąłem, lecz wciąż niepojętne było dla mnie to, dlaczego w takim razie zapomniwszy o klanach nie zaczął życia domowego pieszczoszka, ani tym bardziej dlaczego okazał się brakiem szacunku, samodzielnie zmyślając sobie imię. Moje oczy pociemniały. Nie zdążyłem poprosić o więcej wiarygodnych szczegółow, które sprawiłyby, że zwołałbym pierwsze posiedzenie przywódców klanów od wielu wiosen, bo sam dodał:
- Wybrałem się na spacer. Zawędrowałem nieco za daleko. Odejdę stąd jak najszybciej, jeśli tylko sobie tego życzysz.
Zasępiłem się. Miałem go po prostu wygnać? Mógł być zawsze szpiegiem, który od razu pobiegnie do aktualnego przywódcy i oznajmił, iż ktoś zamieszkuje teren Klanu Deszczu. Nie miałem szans by się obronić, jeśli jednak okazałoby się, że Klan Śniegu odbudowywał swoją potęgę.
Niespodziewanie na moje zjeżone futro spadła lodowata kropla deszczu.
- Chodź - syknąłem na kota, który zorientował się, że ma biec jako pierwszy, bym miał go na oku. Z nutką przestrachu zrobił co kazałem. Kierowałem nim cichymi prychnięciami, które jednak przekrzykiwały ulewę, od czasu do czasu przerywaną grzmotami piorunów. Miałem zamiar go zmęczyć, więc po prostu biegaliśmy w kółko. Kto by pomyślał... znalazłem nareszcie towarzysza, acz nie był to do końca ktoś, na kogo bym oczekiwał.
Zatrzymaliśmy się dopiero gdy znaleźliśmy się przed rozłożystym dębem.
- To tu - miauknąłem i spod przymrużonych powiek patrzyłem, jak oswaja się z aromatem byłych członków Klanu Deszczu. Od niego z kolei smród Klanu Śniegu był jak najbardziej wyczuwalny, więc musiał spędzić tam wiele czasu.
Już miał obrócić pyszczek w moją stronę, gdy używając całej swojej siły wepchnąłem go pod korzenie drzewa. Znajdował się tam wąski przesmyk, dokładniej dołek, który nie zbierał wody. Poślizgnął się na błocie, przeturlał się kilka razy i wpadł do środka. Kiedy usiadłem przy wejściu, po zasłonięciu go gęstą zasłoną, podniósł głowę i spojrzał na mnie z zagubieniem. Uniosłem podbródek.
- Jesteś szpiegiem - zarzuciłem głosem pozbawionym uczuć, ale nim jakkolwiek się wytłumaczył, kontynuowałem: - A nawet jeśli nie, to wystarczy ci to, iż Klany nie są do siebie przychylnie nastawione. Szczególnie wobec nieznanych kotów pochodzących z innego stada.
I obróciłem się do niego plecami. Zamierzałem czuwać, nie tracąc maksymalnego skupienia na zadaniu. 

<Księżycowy Cień? Dla przypomnienia: między klanami jest konflikt i uciekinierzy nie są traktowani przychylnie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz